czwartek, 30 listopada 2017

Rozdział 7

Wolność. Mogłam ją odzyskać. Nigdy w życiu nie pragnęłam czegoś tak bardzo. Miałam odzyskać to, co tak brutalnie zostało mi odebrane.
Malfoy widząc, że nie mogę wydusić słowa, odezwał się pierwszy:
-Tak, Granger. Oferuje ci wolność, jeśli tego nie zepsujesz.
-Kłamiesz – odpysknęłam szybko i po chwili dodałam – nie wypuścisz mnie wolnej. Nawet jeśli być chciał.
-Mogę złożyć przysięgę.
-Ale jeśli cię złapią i przeszkodzą? Co wtedy?
-Wtedy to ja umrę.
-Zgoda. Ale mam jeden warunek.
-Warunek? Wiesz, że mógłbym cię zmusić? - powiedział to ze szczerą satysfakcją i uśmiechem na ustach – ale niech stracę. Mów.
-Odpowiesz mi na pytanie. Po co ci ten eliksir? O czym chcesz zapomnieć Malfoy?
Uśmiech momentalnie zszedł z jego ust, a twarz spoważniała.
-Po pierwsze to dwa pytania. Po drugie – mogę odpowiedzieć, ale przed samym wypiciem.
-Niech będzie – odpowiedziałam.
-Więc składamy przysięgę? - zapytał, wyciągając dłoń w moją stronę.
-Powiedzmy, że ci wierze.
-Jesteś naprawdę dziwna. Oferuję ci wolność Granger w zamian za eliksir i jestem gotowy złożyć przysięgę wieczystą. Przecież mogę cię oszukać.
-Chcesz mi oddać wolność tak? A jeśli ktoś cię przy tym złapie? Wiem, że nie zrobisz tego legalnie. Może nawet będziesz chciał mnie uwolnić, ale jeżeli ktoś cię powstrzyma? Wtedy umrzesz – opowiedziałam prawie na jednym wdechu. Nie chciałam przysięgi. Mogłam mieć tylko nadzieje.
-Nie rozumiem tego, ale niech ci będzie – odpowiedział obojętnie.
-Widocznie wielu rzeczy nie rozumiesz. Nie każdy chce nieść śmierć i – urwałam widząc reakcje Malfoya. Może przegięłam? Jego oczy nie mówiły nic. Ich kolor tworzył prawie szarą głębię, przepełnioną smutkiem i żalem. Głębie w której zaczęłam tonąć. Stop. O czym ja myślę? To tylko Malfoy.
-Widocznie nie – odpowiedział i wrócił do swojego pokoju.
Wróciłam na swoje miejsce, siadając przed kominkiem. Wpatrywałam się w tańczące płomienie. Kojarzyło mi się to z salonem głównym gryfonów gdzie często przesiadywałam z przyjaciółmi.
Przyjaciółmi, za którymi cholernie tęskniłam.
-Znasz składniki? - zapytałam po chwili, przerywając chwilę milczenia.
-A ty ich nie znasz?
-Znam, ale wolałabym mieć cały przepis opisany w księdze.
-Przyniosę ci ją później. Podaj składniki, a zobaczę czy znajdę coś w tej twierdzy – westchnął, unosząc wzrok do góry – Ile trwa zrobienie go?
-Około miesiąca.
-Około?
-Czasami trzeba poczekać, aż jagody z jemioły bardziej dojrzeją i dopiero wtedy dorzucić je do eliksiru. To jakiś tydzień więcej.
-Dobra, podaj listę składników Granger – wyminął mnie i poszedł do barku, na którym stały zdjęcia. Podniósł jakiś notes i pióro po czym wręczył mi je.
-Okej to będzie tak:
-2 krople wody z rzeki Lee
-2 gałązki waleriany
-4 jagody z jemioły
-3 krople jadu Akromantuli
-ropa z Czyrakobuulwy
-6 łez feniksa
-Na koniec będzie potrzebna kropla twojej krwi jako spożywającego eliksir.
-To najmniejszy problem. Coś jeszcze? - był zniecierpliwiony odkąd usłyszał, że ważenie eliksiru trwa miesiąc.
-Zestaw kociołków.
-To już wszystko?
-Tak – bez odpowiedzi ominął mnie i wrócił do swojej sypialni. Usiadłam na kanapie i mimo że nie dostałam na to pozwolenia byłam pewna, że Malfoy nic nie powie. Wzięłam głęboki wdech i schowałam twarz w dłoniach opartych o kolana.
Mimo starań łzy popłynęły z moich oczu, a ja po raz kolejny użalałam się nad sobą.
Jest wojna Hermiono. Wojna, na którą sama się pisałaś. Sytuacja, w jakiej się znajdujesz to tylko twoja wina. Nie obroniłaś się, więc ponosisz konsekwencje.
Przejechałam dłońmi po włosach, ściągając je do tyłu. Tak niewiele mi ich zostało.
Wypadały mi garściami. Kolejna fala łez przyszła bez uprzedzenia jednak ja na dziś miałam dość. Zsunęłam się z kanapy i na kolanach ominęłam ławę, zajmując miejsce przy kominku i prawie natychmiast zasnęłam. Kolejny raz spałam z mokrą twarzą i włosami poprzyklejanymi od łez do policzków.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspana podniosłam się do pozycji siedzącej, kiedy z pokoju wybiegł Malfoy.
-Do mojego łóżka! - syknął przez zaciśnięte zęby. Minęło kilka sekund, zanim zrozumiałam znaczenie jego słów. Powoli się podniosłam i ruszyłam we wskazane miejsce – Raz! - warknął już nie co głośniej a ja praktycznie w biegu wpadłam do jego pokoju a pierwszym co rzuciło mi się w oczy to ogromne łoże z pięknym, zielonym baldachimem okalającym jego mocne drewniane ramy. Wsunęłam się pod pościel i z przerażeniem czekałam na Dracona. Mimo że byłam na jego łasce, czułam jakby to on był moim obrońcą.
Usłyszałam niewyraźne szepty dochodzące z salonu.
Zacisnęłam dłonie w pięści, czekając na nieproszonych gości.
Drzwi uchyliły się a do pokoju wszedł Malfoy razem ze swoim ojcem. Lucjusz zawsze budził we mnie najgorsze uczucia, a tym razem nie było inaczej. Wysoki i postawny mężczyzna, którego włosy w niemalże białym kolorze opadały na ramiona, patrzył na mnie z niemałym zaciekawieniem.
-Jest tu ojcze. Nie okłamałem cię – rzekł sucho Draco.
-Sypiasz ze szlamą w łóżku? – pogarda w głosie Lucjusza niemal wylewała się na mnie. Na szlamę którą gardził bardziej niż robakiem.
-To już moja sprawa. Z tego, co wiem też nimi nie gardzisz – opowiedział mu syn z nieukrywaną złością.
-To było tylko pytanie. Ubieraj się Draco, za 20 minut masz się stawić na dole. Czy to jasne?
-Oczywiście.
Lucjusz ominął swojego syna i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Malfoy podszedł do mnie i widząc moje przerażenie, odezwał się jako pierwszy.
-Tu każdy z każdym sypia Granger. Nie uwierzyłby, gdybyś spała przed kominkiem – wyszeptał zaskakująco łagodnie – Zostań tu, nie wiem, kiedy wrócę ale mogę wrócić z ojcem – jego głos znów brzmiał ludzko. Pokiwałam mu głową na znak, że rozumiem. Wyszedł, zostawiając mnie całkiem samą. Usiadłam na brzegu łóżka i postawiłam bose stopy na zimnej podłodze. Wstałam i ruszyłam kilka kroków do przodu, by rozejrzeć się po pokoju. Był bardzo duży, a kolorystyka była taka sama jak w salonie. Znajdował się tu też kolejny duży kominek, w którym płonął ognień tym samym rzucając na pokój przyjemne, pomarańczowe światło. Obok niego stało wielkie biurko wykonane z ciemnego drewna. Tuż za nim stała myślodsiewnia, z której biło delikatne, białe światło. Obeszłam biurko i stanęłam tuż przed nią. Nie była zabezpieczona a gdzieś w niej widziałam wiele pływających wspomnień Dracona.
Nie mogłam się powstrzymać. Coś jakby niewidzialna siła ciągnęła mnie ku niej. Czułam jak powoli zanurzam się w przeszłości Malfoya.
Świat zawirował a ja wylądowałam w pokoju podobnym do tego, w którym obecnie się znajduję. Utrzymany był w podobnej kolorystyce jednak znajdowało się w nim więcej mebli. Usłyszałam zduszone krzyki więc obróciłam się w stronę ich źródła.
Drzwi otworzyły się z hukiem a do pokoju wpadł Lucjusz Malfoy szarpiący swego jedynego syna za ramię. Cisnął małym chłopcem przez cały pokój tak, że ten boleśnie upadł na podłogę.
-Tato, tato przepraszam – ledwo wydusił z siebie Draco zalewając się kolejną falą łez.
-To był tylko pies! Skoro nie umiesz zabić jakiegoś zwierzęcia, nigdy nie będziesz mężczyzną! - wykrzyczał Lucjusz, podchodząc do syna i wymierzając mu cios w policzek. Chłopiec przechylił się na ziemie i coraz bardziej zaniósł się szlochem.
Starszy Malfoy spojrzał na niego z pogardą i wyciągnął różdżkę.
-Może to cię czegoś nauczy! Crucio! - wrzasnął, a strumień czerwonego światła uderzył w dziecko. Mały Malfoy zaczął wić się z bólu i wrzeszczeć a świat znów zaczął nieprzyjemnie się wirować.
Zacisnęłam je i otworzyłam, kiedy byłam już na miejscu. Była to wielka jadalnia z bogato przyozdobionym stołem, na którym stało wiele potraw. Obok stał ogromny kominek. Dużo większy niż u Malfoya a obok niego dwa fotele, z czego jeden był zajęty. Podeszłam bliżej i dostrzegłam, że była to Narcyza Malfoy wraz ze swoim synem na kolanach.
-Ze swojej drogi zejdę, będę z toba. Dokądkolwiek pójdziesz, będę z tobą – nuciła swojemu synkowi gładząc go po czole.
-Kocham cię mamusiu – powiedział brzdąc jeszcze bardziej wtulając się w pierś matki.
-A mamusia kocha ciebie – opowiedziała kobieta.
-Co to ma znaczyć! - rozległ się krzyk, a ja niemal podskoczyłam ze strachu. Zaledwie metr od fotela stał znów Lucjusz. Zrobił kilka kroków do przodu i jednym ruchem ściągnął dziecko z kolan matki – to jest mężczyzna! - warknął do żony i wymierzył jej pierwszy cios.
-Nie! - wrzasnął mały Malfoy, próbując wyrwać się z uścisku ojca – zostaw mamusie!
Lucjusz spojrzał na swego syna i ruszył przed siebie, ciągnąc malca za sobą. Doszedł do wielkich schodów, pod którymi widniały drzwi. Otworzył je i wrzucił płaczącego malca.
Nagle poczułam czyjś dotyk i na chwilę zamarłam. Coś ciągnęło mnie do tyłu a Malfoy ze swoim ojcem zaczęli zamazywać się w jedną wielką plamę.
Mrugnęłam, a kiedy otworzyłam oczy ponownie znów byłam w sypialni a przede mną stał Draco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graphics and CSS by Ronnie | Credits: Breatherain - textures; Lunedolly - PSD coloring | More on Dotyk Magii