wtorek, 28 listopada 2017

Rozdział 6

Kolejne dni mijały mi tak samo. Co rano Malfoy budził mnie szturchnięciem i zostawiał ze śniadaniem. Później znikał na cały dzień, a ja przez większość czasu siedziałam przy kominku, zastanawiając się co dalej. Wieczorem wracał, a ja kąpałam się i wracałam na swoje miejsce.
Z nerwów czułam mdłości, a moja skóra robiła się coraz bledsza. Moje ciało mimo dostarczanego jedzenia słabło. Może to przez stres. Przez strach o najbliższych. Od kilku tygodni nie miałam pojęcia co dzieje się z moimi przyjaciółmi i rodziną. Mogłam być pewna tylko jednego. Harry żył. Gdyby było inaczej, już dawno bym się o tym dowiedziała.
Tęskniłam za Ronem. Za jego próbami zwrócenia mojej uwagi. Dlaczego nie dałam mu szansy? Dlaczego go odtrąciłam? Kochałam go, kochałam go całym sercem. Może to jednak była miłość.
A Ginny? Czy ona żyje? Czy tęskni za mną tak samo, jak ja za nią? Tak bardzo chciałabym usłyszeć jej śmiech. Chciałabym, żeby Pani Wesley znów pogładziła mnie po włosach, a jej mąż pocieszał nas wszystkich jak to miał w zwyczaju.
Trwałam tak w zawieszeniu przez kilka dni, aż wreszcie zdecydowałam się wstać.
Tym razem Malfoy jeszcze spał, kiedy odważyłam się odejść od swojego kominka.
Podparłam się o ścianę i podciągnęłam do góry. Oparłam się plecami o ścianę, starając się opanować drżenie nóg.
Wzięłam głęboki oddech i powoli ruszyłam przed siebie. Schodząc bosymi stopami z dywanu, poczułam nieprzyjemny chłód. Moje ciało przeszedł dreszcz.
Było mi zimno a jednym co miałam na sobie była koszula Malfoya, która przez spanie przy kominku nie była już biała a szara.
Pierwszym meblem, do którego podeszłam była biblioteczka. Nie było tam nic niesamowitego. Same klasyki i stare podręczniki z Hogwartu.
Wyciągnęłam Wybitne postacie świata magi naszych czasów i otworzyłam na przypadkowej stronie. Do mojego nosa doleciał zapach starego pergaminu, a palce poczuły szorstkość. Na stronie, którą miałam przed twarzą widniała postać Gilderoya Lockharta. Zamknęłam książę i spojrzałam na okładkę z tyłu. Było to wydanie z 1989 roku. Po co Malfoyowi takie stare książki?
Odłożyłam podręcznik i wróciłam do oglądania pokoju.
Podeszłam do barku na którym obok alkoholi stało kilka zdjęć.
Większość z nich była z Hogwartu. Jedno wspólne zdjęcie drużyny quidditcha. Darco z Zabinim i Nottem. Na jednym ze zdjęć Malfoy stał z matką a na kolejnym z matką i ojcem. Gdyby nie to kolor włosów nikt nie pomyślałby, że to rodzina. Żadnego uśmiechu, dotyku ani czułości. Wszyscy troje po prostu patrzyli się na Hermionę mrugając powoli.
-Znalazłaś coś ciekawego? - rozległ się głos Malfoya a ja natychmiast odwróciłam się w jego stronę.
-Ja..Ja... - próbowała odpowiedzieć, lecz głos uwiązł mi w gardle, kiedy zobaczyłam, że Malfoy zmierza w moją stronę.
-Szperasz w moich rzeczach – powiedział, stając naprzeciwko mnie.
-Leżało na wierzchu, więc teoretycznie nie szperałam – spuściłam pokornie głowę.
Nie chciałam zostać pobita ani zgwałcona. Skoro chce przeżyć to muszę się dostosować.
Po chwili podniosłam wzrok i bardzo się zdziwiłam. Malfoy się uśmiechał.
-Teoretycznie masz racje – ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu jego głos wreszcie brzmiał normalnie. Nie warczał na mnie, tylko odpowiadał – nie ukarzę cię, ale potrzebuje twojej pomocy.
-Mojej pomocy? Ale w czym? - nie wiedziałam czego Draco Malfoy może chcieć od szlamy.
-Powiedzmy, że w tej dziedzinie masz większą wiedzę ode mnie. Chce, żebyś uwarzyła mi eliksir zapomnienia.
-Co? Przecież to cholernie trudny eliksir! Wystarczy, że raz się pomylę, a możesz od niego postradać zmysły, a nie utracić jedno wspomnienie!
-Z góry zakładasz, że eliksir jest dla mnie? - zapytał zaciekawiony, unosząc brew do góry.
-Tak – burknęłam zażenowana swoją poprzednią odpowiedzią – czemu Snape nie może tego zrobić?
-Bo to twoje zadanie.
-Ale ja nie potrafię – musiałam się przyznać. Mimo wszystko nie chciałam zabić Malfoya – przecież mogę cię nawet zabić!
-Tu akurat korzyść dla ciebie.
-Poza tym jest tyle składników! Nie mam tu swoich ksiąg! - powiedziałam zmartwiona.
-Za zawsze pozostaniesz Gryfonką Granger. Mimo sytuacji w której jesteś, martwisz się o składniki i książki.
-Może cię zdziwię Malfoy, ale ja nie chce cię zabić. Nie jestem mordercą w przeciwieństwie do ciebie.
-Jesteś żywym dowodem na to, że jednak nie jestem – uśmiechnął się bezczelnie.
-Twój pan kazał ci utrzymać mnie przy życiu.
-Pięć punktów dla Gryffindoru – zażartował. Nie wiedziałam, że ma poczucie humoru – uwarzysz go czy nie?
-Boje się, że coś spieprzę. Po co w ogóle pytasz mnie o zgodę? Możesz mnie zaczarować i tyle.
-Myślę, że to nie będzie potrzebne – zrobił krótką przerwę – a jedyne czego powinnaś się bać Granger to ja.
Mówiąc to, wyminął mnie i wyszedł z pokoju, zostawiając sam na sam z plączącymi się myślami.

Wróciłam do kominka przy którym spędziłam resztę dnia. Nie miałam ochoty na kolejną reprymendę od Malfoya który wrócił wieczorem i po kąpieli jak zwykle zaszył się w swoim pokoju. Położyłam się naprzeciw ognia który przyjemnie rozgrzewał moje ciało i próbowałam zasnąć, kiedy usłyszałam, że drzwi od sypialni ślizgona cicho się otwierają. Podniosłam się do pozycji klęczącej zaciekawiona wyjściem Malfoya. Kolejny raz mu się przyjrzałam. Był wysoki i chudy, przy czym wydawał się dobrze zbudowany. Włosy miał potargane i niechlujnie opadające na bladną i bardzo chudą twarz. Chciałam go winić, chciałam go zabić tym eliksirem, ale nie mogłam. Patrząc w jego oczy, widziałam tyle smutku i zimna. Może to był Malfoy a mimo to było mi go szkoda. Nie było syndrom sztokholmski, lecz mimo wszystko wiedziałam, że nie robi tego dobrowolnie. Został zmuszony jak pewnie większość śmierciożerców w moim wieku. Mimo całej mojej nienawiści do niego czułam też żal i smutek. Wiedziałam, że był złym człowiekiem co zresztą było niepodważalne, ale jednak było mi go szkoda. Nie miał normalnej rodziny i dzieciństwa. Nie znałam jego matki za to świetnie wiedziałam jaki jest Lucjusz. Był tchórzem oddanym na sługę Voldemortowi. Przekazał Draconowi wszystkie złe wzorce i budował w nim nienawiść od najmłodszych.
Podszedł do mnie, siadając na kanapie naprzeciwko.
-Zastanowiłaś się co do eliksiru Granger?
-Mogę go uwarzyć, ale to naprawdę ciężkie – bałam się. Nie chciałam być mordercą — Jeśli coś pójdzie nie tak zabijesz mnie?
-Nie – odpowiedział spokojnym tonem – Jeśli zrobisz to dobrze oddam ci wolność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graphics and CSS by Ronnie | Credits: Breatherain - textures; Lunedolly - PSD coloring | More on Dotyk Magii