czwartek, 23 listopada 2017

Rozdział 5

Szłam za Malfoyem przez ciemne korytarze nie zwracając na nic uwagi. Szlama jest twoja. Słowa Voldemorta rozbrzmiewały mi w głowie. Nie mogłam w to uwierzyć. To wszystko nie tak miało się skończyć. Zostałam rzucona śmierciożercy na pożarcie.
Draco nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Widział, jak bardzo przerażona jestem i że ucieczka i walka to ostanie rzeczy, jakie bym teraz zrobiła.
Stanęliśmy przed wielkimi drewnianymi drzwiami wykonanymi z ciemnego drewna. Na samym środku wisiała srebrna kołatka w kształcie węża. Blondyn wyjął z kieszeni klucz i mocnym pchnięciem otworzył drzwi. Wszedł do środka i obrócił się w moją stronę. Znów mnie zmroziło. Jego lodowate oczy mówiły, że nic dobrego mnie tu nie spotka, a on sam z całych sił będzie próbował jak najbardziej uprzykrzyć mi czas. Przecież muszę być żywa. Czarny Pan nie sprecyzował, w jakim stanie mam być. Mógł ze mną zrobić wszystko. Mógł bić, gwałcić i torturować. Mógł upokarzać mnie na wszystkie sposoby, a ja nie mogłam się bronić.
Dalej stałam jak wryta, nie mogąc wykonać żadnego kroku. Strach paraliżował moje ciało. Nie sądziłam, że jestem aż takim tchórzem. Bez Rona i Harrego byłam nikim. Byłam tylko zaszczutą szlamą.
-Mogłabyś się pospieszyć? Czy może mam cię zmusić, żebyś tu weszła – odezwał się wreszcie Draco. Jego głos nie zdradzał nic. Nie słyszałam zdenerwowania, a w jego oczach nie widziałam chęci mordu. Nieśmiało zrobiłam krok do przodu i wymijając go, weszłam do dużego pokoju.
Było w nim dość ciemno, ale mogłam zauważyć, że ściany są do połowy wykonane z drewna podobnego koloru do drzwi. Druga połowa była obita zielonym materiałem.
Na wprost drzwi zbudowany był ogromny kamienny kominek a naprzeciwko niego stała kanapa, dwa fotele i duża ława.
Malfoy zamknął za mną drzwi i zapieczętował zaklęciem. Ominął mnie powoli, ściągając swoją czarną marynarkę, którą rzucił niechlujnie na kanapę.
Dałam krok naprzód i poczułam ciepło pod stopami. Stałam na ozdobnym dywanie, który wreszcie ogrzewał moje zmarznięte stopy.
Draco przeszedł przez pokój, a ja odwróciłam za nim swoje spojrzenie. Obok drzwi stała biblioteczka a obok niej szafka, z której wyjął szklankę i whisky, którą wypełnił szkło.
Wypił wszystko duszkiem i podszedł do mnie.
-Słuchaj Granger, naprawdę nie chcę mi się tu z tobą użerać. Nie przeszkadzaj mi, a ja nie będę musiał cię karać. Nie wychodzisz z tego pokoju i nie odzywasz się do mnie. Śpisz na dywanie przed kominkiem. Tam – wskazał palcem kolejne drzwi w rogu pokoju – jest łazienka a tam – znów wyciągnął palec, który tym razem wskazywał kolejne drzwi – jest mój pokój. Jeżeli kiedykolwiek tam wejdziesz, zabiję cię. Masz być posłuszna. A teraz idź i zmyj z siebie ten paskudny smród. Czuć, że spędziłaś w lochach dwa tygodnie. Poczekaj tu chwilę – odwrócił się i wszedł do swojego pokoju.
Dwa tygodnie. Siedziałam w klatce przez dwa tygodnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Czas leci niesamowicie, kiedy tak naprawdę nic nie robisz.
-Masz Granger – rzucił czymś we mnie i wychodząc ze swojej sypialni, dodał – i wyrzuć te śmierdzące szmaty. Widać na kilometr jak ociekają szlamem.

Łazienka była ogromna. W całości wykonana była z białego marmuru jak zresztą prawie wszystko, co tu widziałam. W rogu stała ogromna wanna z bogato zdobionym kranem a naprzeciwko niej umywalka z dużym lustrem. Kawałek dalej stała toaleta. Toaleta. Toaleta, a nie dziura w ziemi. Nie byłam już zwierzęciem.
Nigdy nie sądziłam, że aż tak ucieszę się z korzystania z kibelka.

Odkręciłam kran, a woda z głośnym pluskiem zaczęła wypełniać wannę. Zrzuciłam z siebie ciuchy i pospiesznie weszłam do gorącej wody. Przez chwilę czułam, jakby w moje wyziębione ciało wbijały się setki igieł, ale ból po chwili przeszedłby zamienić się w cudowną ulgę. Ulgę, której tak dawno nie czułam. Wreszcie czułam ciepło. Nie byłam jak nieposłuszne zwierzę – ukarane i zamknięte w budzie. Znów, chociaż przez chwilę mogłam poczuć jak to jest być człowiekiem.
Spędziłam tam dosłownie chwilę. Bałam się, że ktoś do mnie wejdzie. Wyszłam z wanny i podeszłam do rzeczy, które rzucił mi Malfoy. Biała, powycierana koszula i tyle. Czy on planował mnie skrzywdzić? Czemu nie dał mi żadnej bielizny? To przecież jasne. Czego się spodziewałaś Hermiono? Że Malfoy po prostu cię tu zamknie i pozwoli robić co chcesz? To pieprzony śmierciożerca który torturuje, gwałci i morduje bez żadnych wyrzutów sumienia. Mimo wszystko miałam chodź odrobinę nadziei, że mnie nie skrzywdzi. Chciałam, żeby poprostu mnie zabił, a nie bawił jak kot polujący na swoją ofiare. Nie miałam siły na kolejną walkę.
Szybko narzuciłam na siebie prezent od mojego oprawcy, a kątem oka przyuważyłam moje rzeczy zmięte na podłodze. Zgarnęłam majtki, które przeprałam i mokre założyłam na siebie. Nie chciałam stawać przed Malfoyem aż tak obnażona.
Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam żałośnie. Byłam chuda, a moja skóra była bardzo blada. Ręce trzęsły mi się z nerwów, a mokre włosy spływały równo na plecy. Gdy brałam oddech mogłam policzyć wszystkie swoje żebra.
Wzięłam głęboki wdech i chociaż w małym stopniu próbowałam się uspokoić. Trzęsłam się jak galareta. Co się z tobą stało Hermiono? Kiedy uleciał z ciebie duch Gryffindoru? Gdzie twoja odwaga? Odeszła razem z moimi przyjaciółmi.
Nacisnęłam na klamkę i wróciłam do pokoju, w którym już czekał na mnie Malfoy.
-Zapomniałem dodać, że okna się nie otwierają, a jeżeli jakiś przedmiot poleci w moją stronę to osobiście zadbam, żeby to sama ciotka Bellatrix cię torturowała – po tych słowach na jego twarzy pojawił się uśmiech. Świetnie się bawił moim kosztem – Zrozumiałaś?
Pokiwałam głową. Malfoy podszedł do mnie i z całej siły ścisnął moją rękę.
-Pytam się, czy zrozumiałaś?! - rzucił głośniej niż dotychczas.
-T.. Tak – wyjąkałam ledwo co.
-Wiesz, naprawdę nie sądziłem, że jesteś aż tak głupia, żeby dać się złapać. Podpisałaś na siebie wyrok – puścił mnie a miejsce, w którym zacisnął swoją dłoń zaczęło boleśnie pulsować – No cóż, widać, że w niczym nie dorównujesz prawdziwym czarodziejem. Idź spać. O 10 wychodzę na śniadanie, więc ty też wtedy wstajesz.
Odwrócił się i znów zamknął się w swoim pokoju. Stałam jeszcze chwilę wpatrując się w drzwi, które przed chwilą się zatrzasnęły i ułożyłam się na dywanie. Kominek dawał mi przyjemne ciepło, chociaż plecy odmawiały kolejnej nocy na twardej posadzce. Tym razem zasnęłam szybko. Pierwszy raz od dwóch tygodni spałam w cieple i nie zamierzałam tego zmarnować.

Spałam dobrze. Mimo całego strachu i nerwów z poprzedniego dnia odleciałam snem daleko stąd. Obudziło mnie szturchnięcie.
-Wstawaj Granger – burknął Malfoy.
Szybko podniosłam się z ziemi i stanęłam naprzeciw niego.
-Nie będzie mnie dziś więc zajmij się czymś.
-Co mam robić? - zapytałam niepewnie.
-Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Tu – wskazał palcem na ławę – masz śniadanie.
-Ja.. Ja dziękuję – opowiedziałam drżącym głosem. Blondyn bez słowa wyminął mnie, zostawiając samą sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graphics and CSS by Ronnie | Credits: Breatherain - textures; Lunedolly - PSD coloring | More on Dotyk Magii