Dni,
które zostały do końca wakacji mijały zaskakująco szybko. Harry
zakopał się w swoim pokoju a Ron chodził za mną nie krok w krok.
Bałam się, że zbierze się na odwagę i podejmie nasz temat. Tak
bardzo nie chciałam go zranić, ale wiedziałam, że nie chcę z nim
być. Każdy oczekiwał, że to właśnie ze mną się zwiąże. Nie
chciałam tego. Kochałam go całym sercem, lecz wizja w związku z
nim przerażała mnie. Mimo wielu namową Ginny musiałam odmówić.
Tylko ona wiedziała co tak naprawdę myślę i co czuje. Działało
to też w drugą stronę. Mówiła mi jak bardzo tęskni za starym
Harrym. Tym który nie chodził cały czas strapiony i można było
porozmawiać z nim o czymś innym niż tylko Voldemorcie i
horkruksach. Jednak nie można było winić go za wszystko. Czuł
ogromną presję. Harry Potter nasz wybawca! Wszyscy na niego liczyli
a szczerze mówiąc byliśmy w dupie ze wszystkim. Nie mieliśmy nic
a informacje, które udało nam się zdobyć w niczym nie
pomagały.
Podczas tych kilku dni zdążyłam zaznajomić się z tegorocznymi książkami. W Norze panował względny spokój. Względy, ponieważ tu nigdy nie było spokojnie. Fred i George wrócili na te kilka dni pozostawiając biznes Percyemu.
Podczas tych kilku dni zdążyłam zaznajomić się z tegorocznymi książkami. W Norze panował względny spokój. Względy, ponieważ tu nigdy nie było spokojnie. Fred i George wrócili na te kilka dni pozostawiając biznes Percyemu.
Ktoś
zastukał w moje drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam.
Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem a do mojego pokoju weszła Ginny. Usiadła na łóżku, wzięła głęboki wdech i odezwała się:
-Hermiono, kiedy ostatnio rozmawiałaś z Harrym?
-Dziś – odpowiedziałam.
-A kiedy rozmawiałaś z nim o czymś innym niż Voldemorcie?
Na chwilę mnie zamurowało i myślami próbowałam odnaleźć wspomnienie z takiej rozmowy. Niestety było bardzo odległe. Ginny miała racje. Mimo iż wybraniec był moim najlepszym przyjacielem, nie zachowywał się normalnie. Nie rozmawiał na tematy inne niż zbliżająca się wojna. Nie potrafił myśleć o niczym innym i przy okazji sam się zadręczał. Wyrzucał sobie krzywdy innych i mimo że nie miał z nimi nic wspólnego, to czuł się winny.
Dobrze wiedziałam co go tak zmieniło. Dokładnie 18 czerwca, zaledwie trzy miesiące temu podczas bitwy w Departamencie Tajemnic zginął Syriusz – ojciec chrzestny Harrego, który zginął z ręki Bellatriks Lestrange. Od tego momentu Harry nie był już taki sam. Po części go rozumiałam. Z całej rodziny na świecie został mu tylko Syriusz.
-Wiem, o co ci chodzi Ginny, ale musisz go zrozumieć. On ma naprawdę wiele na głowie – opowiedziałam spokojnym tonem, próbując nie urazić przyjaciółki.
Panna Weasley poderwała się z łóżka i skierowała do drzwi. Zanim wyszła rzuciła jeszcze przez ramię:
-Wszyscy każecie mi go zrozumieć a ja po prostu chce go odzyskać – po czym szybko wyszła mocno trzaskając drzwiami za sobą.
-Proszę! - krzyknęłam.
Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem a do mojego pokoju weszła Ginny. Usiadła na łóżku, wzięła głęboki wdech i odezwała się:
-Hermiono, kiedy ostatnio rozmawiałaś z Harrym?
-Dziś – odpowiedziałam.
-A kiedy rozmawiałaś z nim o czymś innym niż Voldemorcie?
Na chwilę mnie zamurowało i myślami próbowałam odnaleźć wspomnienie z takiej rozmowy. Niestety było bardzo odległe. Ginny miała racje. Mimo iż wybraniec był moim najlepszym przyjacielem, nie zachowywał się normalnie. Nie rozmawiał na tematy inne niż zbliżająca się wojna. Nie potrafił myśleć o niczym innym i przy okazji sam się zadręczał. Wyrzucał sobie krzywdy innych i mimo że nie miał z nimi nic wspólnego, to czuł się winny.
Dobrze wiedziałam co go tak zmieniło. Dokładnie 18 czerwca, zaledwie trzy miesiące temu podczas bitwy w Departamencie Tajemnic zginął Syriusz – ojciec chrzestny Harrego, który zginął z ręki Bellatriks Lestrange. Od tego momentu Harry nie był już taki sam. Po części go rozumiałam. Z całej rodziny na świecie został mu tylko Syriusz.
-Wiem, o co ci chodzi Ginny, ale musisz go zrozumieć. On ma naprawdę wiele na głowie – opowiedziałam spokojnym tonem, próbując nie urazić przyjaciółki.
Panna Weasley poderwała się z łóżka i skierowała do drzwi. Zanim wyszła rzuciła jeszcze przez ramię:
-Wszyscy każecie mi go zrozumieć a ja po prostu chce go odzyskać – po czym szybko wyszła mocno trzaskając drzwiami za sobą.
-Harry!
Ron! Pospieszcie się! Wszyscy już wsiadają – mimo ogromnego gwaru
jaki panował na peronie 9 i 3/4 wszyscy usłyszeliśmy krzyki Pani
Weasley – No już! Raz, raz! - pokrzykiwała co chwilę.
Kiedy
wszyscy zajęliśmy miejsca dopadła nas okropna cisza. Nikt nie
biegał między przedziałami, nikt się nie śmiał a żaden uczeń
nie wykręcił żadnego żartu. Ten rok miał być inny od
wszystkich. Był przepełniony stresem i niezrealizowanymi planami.
Oparłam głowę o szybę którą przetarłam z pary. Nie mogłam
dostrzec nic na zewnątrz przez deszcz ktory padał nieustatnie od
kilku godzin.
-Mówię
wam, coś musi w tym być – uniesiony głos wybrańca ukazywał
jego nerwy.
-Harry,
powtarzam ci to setny raz. Draco Malfoy nie jest śmierciożercą.
-To
co robił przy tamtym sklepie?
-Może
robił zakupy szkolne? Musiał gdzieś kupić nową laskę –
odezwał się Ron a wszyscy troje parsknęliśmy śmiechcem. Nie
wyobrażałam sobie Malfoya jako śmierciożercy. Dla mnie był
zwykłym tchórzem.
-Nie
twierdzę że nie ma z nim jakichkolwiek połączeń ale Voldemort
nie jest tak głupi by brać go na swojego sługę.
-Obyś
miała rację Hermiono.
Resztę
podróży spędziliśmy w milczeniu. Każdy z nas pogrążony był we
własnych myślach. I chodź świetnie zdawałam sobie sprawdę że
dopiero w Hogwarcie zacznie robić się cieżko to nie mogłam
doczekać się by znaleźć się już z wszystkimi w wielkiej sali.
Usłyszeć krzyk tiary i udać się do swojego dormitorium.
Z
zamyśleń wyrwały mnie hałasy dobiegające z oddali.
-Pewnie
ktoś kupił coś u Freda i Georga – rzuciłam, a hałasy
przybierały na sile.
Nagle pociąg gwałtownie stanął a ja z dużą siłą wpadłam na siedzących naprzeciwko mnie przyjaciół. Szybko sięgnęłam po różdżkę i ruszyłam na korytarz za Harrym i Ronem. Wszędzie panował duży gwar a cały korytarz spowity był dymem, który przypominał mi mgłę. Zacisnęłam oczy, by móc cokolwiek dostrzec, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu. Przeszliśmy do kolejnego wagonu a przed nami stał nie kto inny jak Dołohow.
-To śmierciożercy! - krzyknął Harry i wypuścił pierwszą serię zaklęć.
Stałam z tyłu za chłopakami i średnio widziałam co dzieje się z przodu, kiedy zza moich pleców dobiegł przeraźliwy pisk dochodzący z wagonu, z którego przyszliśmy.
Nie myśląc zbyt wiele szybko ruszyłam na pomoc. Przebiegłam z powrotem do poprzedniego wagonu a przed moimi oczami stał jakiś śmierciożerca. Z jego różdżki biło czerwone światło, którym torturował Parvati Patil. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się obrzydliwie.
-Ekspeliarmus! - krzyknęłam, lecz moje zaklęcie chybiło.
-Conjunctivitis! - ryknął śmierciożerca.
Nie ochroniłam się. Nie zdążyłam. Upadłam na kolana a moje oczy przesłonił mrok. Oślepił mnie. Zabrał jeden z najważniejszych zmysłów.
-Ekspeliarmus – powiedział a moja różdżka z impetem wyleciała z mojej dłoni. Usłyszałam, że zaczął iść w moją stronę. Coś chrupnęło pod jego stopą. Cholera, moja różdżka.
-Immobulus – powiedział i zabrał mi możliwość ruchu. Leżałam ślepa i sparaliżowana. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak przestraszona.
-Zobacz Lucjuszu co udało mi się złapać – mój kat wypowiedział te słowa z nieukrywaną satysfakcją.
-A Potter? Gdzie Potter? - w głosie Malfoya słyszałam nerwy i strach.
-Ten ich cały zakon go zabrał.
-No cóż. Czarnego Pana będzie musiała zadowolić szlama. Sommus – powiedział spokojnie a ja z całych sił starałam się nie zasnąć, lecz z góry wiedziałam, że to przegrana walka.
Nagle pociąg gwałtownie stanął a ja z dużą siłą wpadłam na siedzących naprzeciwko mnie przyjaciół. Szybko sięgnęłam po różdżkę i ruszyłam na korytarz za Harrym i Ronem. Wszędzie panował duży gwar a cały korytarz spowity był dymem, który przypominał mi mgłę. Zacisnęłam oczy, by móc cokolwiek dostrzec, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu. Przeszliśmy do kolejnego wagonu a przed nami stał nie kto inny jak Dołohow.
-To śmierciożercy! - krzyknął Harry i wypuścił pierwszą serię zaklęć.
Stałam z tyłu za chłopakami i średnio widziałam co dzieje się z przodu, kiedy zza moich pleców dobiegł przeraźliwy pisk dochodzący z wagonu, z którego przyszliśmy.
Nie myśląc zbyt wiele szybko ruszyłam na pomoc. Przebiegłam z powrotem do poprzedniego wagonu a przed moimi oczami stał jakiś śmierciożerca. Z jego różdżki biło czerwone światło, którym torturował Parvati Patil. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się obrzydliwie.
-Ekspeliarmus! - krzyknęłam, lecz moje zaklęcie chybiło.
-Conjunctivitis! - ryknął śmierciożerca.
Nie ochroniłam się. Nie zdążyłam. Upadłam na kolana a moje oczy przesłonił mrok. Oślepił mnie. Zabrał jeden z najważniejszych zmysłów.
-Ekspeliarmus – powiedział a moja różdżka z impetem wyleciała z mojej dłoni. Usłyszałam, że zaczął iść w moją stronę. Coś chrupnęło pod jego stopą. Cholera, moja różdżka.
-Immobulus – powiedział i zabrał mi możliwość ruchu. Leżałam ślepa i sparaliżowana. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak przestraszona.
-Zobacz Lucjuszu co udało mi się złapać – mój kat wypowiedział te słowa z nieukrywaną satysfakcją.
-A Potter? Gdzie Potter? - w głosie Malfoya słyszałam nerwy i strach.
-Ten ich cały zakon go zabrał.
-No cóż. Czarnego Pana będzie musiała zadowolić szlama. Sommus – powiedział spokojnie a ja z całych sił starałam się nie zasnąć, lecz z góry wiedziałam, że to przegrana walka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz